Less is enough
mieszkanie własne
projekt: 2015 | realizacja: 2016
powierzchnia: 70 m²
fotografie: Kroniki.Studio
publikacja:
– portal Architektura i Biznes
– portal Milk&Sun
– portal Label Magazine
– portal White Mad
W 2015 roku, gdy zaczynaliśmy projektować nasze mieszkanie, nie zastanawialiśmy się, czy w roku 2019 wciąż modne będą marmury „z żyłą”. Gdybyśmy wtedy wyszli od jakichkolwiek skonkretyzowanych inspiracji, dziś mielibyśmy pewnie heksagony w łazience i ochotę na remont. Uważamy, że projektowanie trzeba zaczynać od mądrych pytań, a nie szybkich odpowiedzi. Przy tym projekcie pierwsze pytania brzmiały banalnie: Po co są ściany? Co pociąga nas w otwartych przestrzeniach? Zgodziliśmy się, że aranżacja od dewelopera była zła i zaczęliśmy od pustej kartki. Pokusa, by po wyburzeniach zostawić otwartą przestrzeń, przyszła natychmiast. Jednak dla nas łóżko i wanna za parawanem to funkcjonalna utopia. Pozostało więc kluczowe w tym projekcie pytanie: Jak uporządkować przestrzeń, nie dzieląc jej? Tak przyszedł pomysł trzech meblo-kubików, luźno ustawionych w otwartej przestrzeni. Białe pudełko łączy sypialnię i wielki regał w salonie. Drewniane wchłonęło szafy przy wejściu, pralnię, instalacyjne szachty i kuchnię, która przybrała formę wysuniętej szuflady. Czarne zawiera łazienkę i sypialnianą wnękę w przestrzeni dzieci. Do tej ostatniej prowadzi wąski przesmyk – zamykany nie drzwiami, a ruchomym panelem, który w dzień chowa się w obudowie sypialni, wpuszczając trochę światła do strefy wejściowej.
Architektoniczna logika i materiałowa szczerość
Projektując to wnętrze, konsekwentnie realizowaliśmy przestrzenną opowieść, w którą uwierzyliśmy na początku pracy. Chcieliśmy wydobyć lekkość i odrębność poszczególnych brył.
- Po pierwsze, w całym mieszkaniu usunęliśmy szpachlę ze stropu, odsłaniając gładką powierzchnię płyt filigranowych. Cienkowarstwową posadzkę z polimerobetonu dobraliśmy tak, by była dla stropu lustrzanym odbiciem. Obie płaszczyzny tworzą czytelną obudowę przestrzeni, nadając jej ciągłość.
- Po drugie, z żelazną konsekwencją potraktowaliśmy wszystkie obudowy kubików: bezsęczna sklejka sosnowa, czarne panele z ręcznie olejowanego MDF barwionego w masie, białe panele z lakierowanego MDF – to materiały z jednoznacznie stolarskim rodowodem, silnie kontrastujące z surowym, „budowlanym” otoczeniem i ustawiające ściany i meble w jednym typologicznym szeregu.
- Po trzecie, pomieszczenia faktycznie zrosły się z meblami w nierozerwalne hybrydy, więc granice między tymi dwiema skalami zostały ostatecznie zatarte.
- Po czwarte, elegancko wykończone kubiki nigdy nie spotykają się z betonowym tłem „na styk” – oddzielone od podłogi i stropu wąskimi szczelinami, przypominają obiekty ruchome, które można bez wysiłku przesunąć w inne miejsce.
Less is enough
Wiele dodatków i mebli użytych w tym projekcie, od lampek i uchwytów po stoły i zasłony, to IKEA – trochę z przyczyn budżetowych, ale trochę też z projektowej przekory (świadomość, że za niewielkie pieniądze da się wyłowić dobrą jakość i niezłe wzornictwo, jest po prostu miła). Minimalizm w naszym odczuciu to nie wyrafinowana stylistyka, a dość prosta filozofia – życia, myślenia – a więc i projektowania. Zaczynasz od pytania: Co jest mi potrzebne do szczęścia? – i świadomie rezygnujesz z reszty. My potrzebowaliśmy po prostu schronienia: przed chaosem, fasadowością, tandetą. Szukaliśmy więc przestrzeni prawdziwie prostej, jednorodnej, wolnej od imitacji, wypełnionej materiałami, na które lubimy patrzeć i których lubimy dotykać. Kochamy naturę – zaprosiliśmy ją zatem do domu, m.in. samodzielnie montując za łóżkiem sosnowe deski, które pięknie pachną nam do dziś. Ktoś powie, że na Pintereście widział bardziej wyrafinowane klamki – być może, ale nasze zrobiliśmy sami z podeszwowej skóry, nadając drzwiom meblowy charakter – i to nas cieszy. Jak powiedział Pier Vittorio Aureli: Less is enough. Nam do projektowego spełnienia wystarczyła jedynie przyzwoicie zaprojektowana przestrzeń – sama w sobie.