zdj glowne smolna

Apartament w Sopocie

wnętrze apartamentu w Sopocie

 

projekt: 2023 | realizacja: 2023-2024
zakres: projekt koncepcyjny | budowlany | wykonawczy 
powierzchnia: 100 m² 
fotografie: kroniki.studio

Przedmiotem projektu jest apartament w stanie deweloperskim, położony na parterze kameralnego budynku wielorodzinnego, w ustronnym narożniku osiedla, z widokiem na zieleń. Osiedle zlokalizowane w nadmorskiej miejscowości, pod ścianą lasu. Zieleń wokół, palone drewno na elewacjach, śpiew ptaków, sielanka. Spokojny kąt dla małżeństwa i dzieci, które pomału mają już opuszczać gniazdko. Rodzina sporą część życia spędza na wsi, sportowo uprawia jeździectwo konne, bliskość natury mają we krwi.


Mieszkanie jest nowe, dopiero co odebrane od dewelopera. Inwestor zleca nam to od zaraz, na szybko, bez gmerania w ścianach, bo we wrześniu się wprowadza i nie chce wszystkiego rozwalać. A my patrzymy: mieszkanie ma ok. 100 m2 i fajne strefowanie na część rodziców i dzieci na dwóch osobnych biegunach. 3 sypialnie, salon, kuchnia, dwie łazienki i jeszcze WC, obszerne pomieszczenie z garderobą. Za to ciasny przedsionek i upstrzony drzwiami, dłuuuuuuuuuugi korytarz bez kształtu i wyrazu, z wejściem do sypialni nieciekawie wepchniętym w przestrzeń salonu. W ogóle nie czuć ani dużej powierzchni, ani ducha elegancji i spokoju, obecnego na osiedlu. Prawie mimowolnie zaczynamy bazgrać po rzucie. Od razu przychodzą do głowy pomysły na zmiany porządkujące przestrzeń, które wydają nam się naturalne. Z istniejącego układu nie zostaje wiele, ale udało się mocno przewietrzyć rzut, a jednocześnie zmieścić pralnię z suszarnią.


Jednak papier wszystko przyjmie, inwestor – nie zawsze. Postanawiamy przygotować pierwszą, niezobowiązującą propozycję, dalece wykraczającą zakresem przebudowy poza pierwotne postulaty – z założeniem: pokażemy, co czujemy i wtedy się zobaczy. W ten sposób ujawniły się nowe możliwości, oczekiwania i cele, a plan szybkiego umeblowania gotowych pomieszczeń przeistoczył się w plan gruntownej przebudowy całego mieszkania.


Zaczynamy projekt koncepcyjny. Na początek podstawowe zmiany funkcjonalne. Jest to moment, w którym skupiamy się tylko na architekturze i układzie przestrzennym, nie na dekoratorstwie. Pierwsze szkice pokazujemy więc nie tylko na rzutach, a od razu w połączeniu z moodboardem i modelem, przedstawiającym najważniejsze pomysły technologiczne i materiałowe – bo one właśnie zdecydują o sile, sensie i spójności całego projektu. Od starannie dopracowanego modelu 3D gładko przechodzimy do rysunków technicznych, zestawień i specyfikacji. Na czysto ideowym polu dość szybko udało się dojść do wspólnej wizji, natomiast sporo dyskusji wymagało przekucie tej wizji na konkretne rozwiązania. Na szczęście w ferworze walki nie straciliśmy z oczu naszej idei…


…a główną ideą projektu był swobodny przepływ przestrzeni. Nie jest to takie oczywiste, gdy w mieszkaniu o ograniczonym metrażu znajduje się sporo oddzielnych, zamykanych drzwiami pomieszczeń, wrzuconych przez dewelopera na rzut tak, by po prostu optymalnie zmieścić zadane funkcje i przez to bardzo przypadkowo formujących przestrzeń. Dlatego zrezygnowaliśmy z typowego postrzegania ścian i drzwi. Chcieliśmy uniknąć standardowego podziału na ciasny, przykry korytarz, w którym witamy gości, obijając się o siebie i postękując, po czym przechodzimy wszyscy razem do obszernego pokoju dziennego, by zapomnieć o niedawnych przykrościach przy eleganckim trunku. Elegancka, przyjemna i kojąca ma być cała przestrzeń wnętrza, przynajmniej w jego dziennej części, a nie tylko salon! Ten nie ma majaczyć na końcu perspektywy korytarza, tylko od wejścia zapraszać nas do środka. Korytarz nie ma być najeżoną drzwiami, ślepą kiszką komunikacyjną, tylko oferować również dzieciom i ich gościom poczucie swobody i przebywania w przyjemnej przestrzeni – nawet zanim dotrą do swoich ukochanych pokoi. Wnętrze miało być eleganckie, spokojne i pełne powietrza, kojące harmonią barw i materiałów, uporządkowane i… bardziej funkcjonalne, niż przed zmianami.


Jak już wspominaliśmy – rezygnujemy z klasycznie rozumianych ścian wyznaczających pomieszczenia. Do zewnętrznej skorupy o powierzchni 100 m2 wkładamy drewniane szkatułki, pomiędzy którymi się poruszamy. A w tych szkatułkach ukrywamy funkcje – łazienkę, pralnię, kuchnię i dodatkowe przechowywanie. To powoduje, że nie odbieramy mieszkania jako sumy pomieszczeń i mniejszych przestrzeni, a raczej jako przestrzeń przestronną, ciągłą i jednolitą, jedynie miejscami przysłoniętą przez prawie luźno w niej poustawiane obiekty o meblowym charakterze.

 

Materiały wykończeniowe były w rozmowie o tym projekcie niezwykle ważnym składnikiem. Inwestor uwielbia nadmorskie miasto i pełne zieleni osiedle, na którym kupił apartament – i wszyscy chcieliśmy, aby nadmorska, kojąca atmosfera była obecna w tej przestrzeni, bez stosowania błękitnej farby na ścianach, fototapet z zachodzącym słońcem, bulajów, want, rybackich sieci, parapetowych żaglowców i kół sterowych. Czy za bardzo się rozmarzymy, porównując drewniane szkatułki na lastrykowej wylewce do drzew i traw rosnących na wydmach? Może tak, ale czemu nie? Drobne, kolorowe kruszywo w posadzce betonowej (wybranej na próbkach, po kilku podejściach), usłojenia widoczne w jesionowych bryłach, miękkość zasłon i tekstyliów zetknięta z chropowatymi ścianami pokrytymi tynkami strukturalnymi, gra światła w ornamentowym szkle – wszystko to trochę nostalgicznie koresponduje z nadmorską przyrodą. W całym mieszkaniu pojawia się również akcent kolorystyczny o modnej dziś nazwie: cotto – charakterystyczny dla cegły i dachówki stosowanej w tradycyjnej architekturze tego regionu. Cotto odnajdziemy tu w detalach lamp, szklanych drzwiach, wolnostojącej ściance-rzeźbie, zabudowie łazienkowej, okładzinie drzwi do pokoi dzieci i jeszcze paru innych elementach.


W doborze materiałów i wyposażenia dla całego mieszkania kierowaliśmy się założeniem, że są to składniki budujące nie tyle świadectwo zgodności z obowiązującym trendem, a raczej odbiór konsekwentnie poprowadzonej idei architektonicznej. Chcieliśmy, by opisany wyżej pomysł na przestrzeń, sens projektu, był odczuwalny dla każdego, kto w tej przestrzeni się znajdzie. Naszym zdaniem jest to szansa na trwałość tego projektu – chcielibyśmy, by w 2040 roku to wnętrze było nadal charakterne, spójne (wewnętrznie oraz z atmosferą osiedla), ideowo czytelne, po prostu dobre – nawet, jeśli prawdopodobnie któraś z warstw wykończenia lub wyposażenia będzie silnie wskazywała na jego wiek. Dlatego bardziej, niż na produktach eksperymentalnych i szokujących, oparliśmy się na markach znanych z ponadczasowych projektów, a całe wnętrze, z żelazną konsekwencją, wykonaliśmy ze starannie dobranych i logicznie zastosowanych, naturalnych materiałów. Większość elementów meblarskich zaprojektowaliśmy sami – od uchwytów w szafach, przez stoliki nocne, półki, biurko wiszące, regał, ławkę z otworem na wazon, po maskownice otworów wentylacyjnych.